zobaczyłem
moją czarownicę
podarowałem jej
jasne słowa podniebienia
w których dźwięczało
napięte pokuszenie
podarowałem jej
okrągłość piersi i szorstkość sutek
które powiększyłem w smoczki dla aniołów
tych niezbuntowanych i głodnych
pełzające skowronki paliły stopy
nie było zaprzysiężonych przyjaciół
ciężar włosów uzupełniały
aureole z języków bliźnich
podarowałem jej
kołysankę zatrutą
i rozdarte oczy
podarowałem jej
bolące światło dnia
wyciskanie krwi z piersi
i ciężką rękę na pośladku
węże nie miały dostępu
twoje jabłko zjadła ostatnia Ewa
pachniało chlebem ziemią i solą
spróchniali święci jeszcze stali naswych ołtarzach